Blogi prawnicze od zawsze wywoływały wiele emocji. Różnych emocji. Pozytywnych, negatywnych i takich po środku.
Na samym początku, czyli w roku mniej więcej 2010, blogi kojarzyły się bardziej z pamiętnikiem nastolatki, a nie poważnym narzędziem promocji, z którego może korzystać przede wszystkim profesjonalista.
Wtedy to blogi wywoływały wyraźny sprzeciw, a czasem nawet uśmiech politowania (w szczególności wśród dużych kancelarii, z których pierwsza wyłamała się kancelaria Domański Zakrzewski Palinka).
Tylko nieliczni prawnicy widzieli w nich przyszłość. Wśród nich mogę wymienić: mec. Katarzynę Przyborowską, autorkę bloga Temida jest kobietą, mec. Karola Sienkiewicza, autora bloga Dochodzenie wierzytelności, czy mec. Agnieszkę Swaczynę, autorkę m. in. Bloga o rozwodzie i separacji (nawiasem mówiąc wspomniane blogi wciąż działają!).
Wkrótce jednak, po niewątpliwych sukcesach pierwszych prawniczych blogów, ten sposób promocji kancelarii zyskał należne mu miejsce i blogi w kancelariach zaczęły kwitnąć i pojawiać się w całym kraju. Najwięcej było ich w Stolicy, Krakowie i Katowicach. Nieco mniej w Poznaniu, Lublinie, Trójmieście i Łodzi.
Tak było do czasów pojawienia się mediów społecznościowych, kiedy to nagle uwaga marketerów i biznesu skierowana została na Twittera, Fb, LinkedIn i Instagram. Wówczas to blogi prawnicze, jako bardziej wymagające narzędzie promocji, zepchnięto do narożnika.
Z jednej strony to dobrze, ponieważ w ten sposób zostało więcej miejsca dla prawdziwych prawniczych wyjadaczy, którzy wolą pokazać swoją wiedzę za pomocą profesjonalnego narzędzia. A z drugiej strony niesłusznie, bo blog jest jedynym narzędziem promocji kancelarii, które gwarantuje efekt ponadczasowości.
Co mam na myśli?
Ano to, że choćbyś na kolanach przeszedł / przeszła ze wschodu na wschód, to i tak Twojego postu sprzed dwóch lat na FB, czy na Instagramie nikt nie będzie czytał. A w blogu nie dość, że będzie go czytał, to jeszcze dodatkowo może się okazać, że jest to najbardziej poczytny post w blogu, przynoszący Ci dziesiątki klientów.
Mówię o tym dlatego, że o blogowaniu prawniczym między innymi w podcaście W drodze do Kancelarii rozmawiam z moim gościem, panem mec. Bartłmiejem Achlerem, warszawskim adwokatem. W jednym z jego blogów – a prowadzi ich aż dwa oraz podcast – taka sytuacja (efekt ponadczasowości) właśnie ma miejsce.
Ale oczywiście nie tylko blogi zajęły nam czas. Sporo miejsca poświęciliśmy także komunikacji z klientem kancelarii i temu, jak ona powinna wyglądać. Okazuje się bowiem, że prawnicy robią poważne błędy w komunikacji i jest to chyba najczęstsza przyczyna porzucania kancelarii przez klientów (temu tematowi poświęcę zresztą następny odcinek podcastu).
Gorąco zachęcam Cię do posłuchania kolejnego odcinka podcastu! Znajdziesz go tutaj>>
***
{ 1 komentarz… przeczytaj go poniżej albo dodaj swój }
Świetna rozmowa, Pan mec. Bartłomiej Achler jest bardzo mądrą i zabawną osobą. Czekam na kolejne takie perełki.